Nie wiem jak wy, ale ja gdy wybieram się w góry czuję się oderwana od codziennego życia. W głowie mam ciszę, nie stresuję się pracą, czuję wewnętrzny spokój a całe napięcie znika już po pierwszym głębszym wdechu będąc już na miejscu. Nawet brak zasięgu to dla mnie błahostka. W końcu jest – długo wyczekiwany weekend w górach. Staram się unikać przetłoczonych, dobrze mi znanych miejsc jak na przykład – Zakopane. Zaczęłam szukać nowych, mniej znanych przygód. I tak natrafiłam na Korbielów. Małą wioskę w województwie śląskim. Jest ona według mnie, magiczna i pełna kolorów.
Mieszczucha, takiego jak ja, dziwi widok wypasających się krów na zboczach tuż przy ulicy, czy też owiec w zasięgu ręki. Mieścina co prawda mała, ale urodziwa. Płynie tu sporo strumyków, jest mnóstwo terenów zielonych, natura, cisza, spokój. W Korbielowie zaczyna się szlak, którym wybraliśmy się na słowacki szczyt – Pilsko. Dla co niektórych minusem może być mała ilość restauracji oraz sklepów, ale my znaleźliśmy swoją ulubiona karczmę dosłownie 500 metrów od naszego pensjonatu, ale o tym opowiem wam nieco później.
Korbielów
Jeżeli szukasz spokoju, oderwania od codziennego pędu to jest to miejsce idealne dla Ciebie! Życie tutaj płynie tak spokojnie, mieszkańcy są bardzo życzliwi i pomocni, często przechadzając się po wiosce słychać jak sąsiedzi między sobą rozmawiają swoją gwarą co dodatkowo wpływa na autentyczność tego miejsca.
Wszędzie można dość pieszo, poza tym będąc w górach powinno się ten czas spędzić na wędrówkach a nie podróżowaniu autem w każde możliwe miejsce. Domki są usytuowane wzdłuż głównej drogi, a za budynkami mamy wiele pagórków porośniętych lasem. Niedaleko naszego pensjonatu w którym spaliśmy znajduje sięWodospad w Korbielowie na potoku Glinna. Nie zapiera on tchu w piersiach, ale na pewno warto spacerując po okolicy wstąpić i ocenić samemu, zwłaszcza w upalne dni, na pewno miło będzie się przy nim schłodzić.
My jednak dużo czasu spędziliśmy pod wejściem na szlak niebieski. Tutaj też znajduje się karczma w której głównie jadaliśmy, wrócimy do niej niżej. W tym miejscu płyną dwa strumyki, które następnie łączą się z rzeką Glinną. Znajdziemy tutaj również siłownię na powietrzu, plac zabaw oraz stoisko z oscypkami i pamiątkami. Kawałek wyżej jest jeszcze piękniej, można dostrzec wypasające się owce na pobliskiej polanie. Gdy pokonamy drewnianą kłodę na strumieniem możemy trafić do mało znanej bacówki, która zazwyczaj jest zamknięta. Mieliśmy przyjemność porozmawiania z góralami, który wyrabiają tam oscypki. Kiedy można ich spotkać? Odpowiedź brzmi: Nawet najstarsi górale nie wiedzą! Panowie nie żyją w pośpiechu ani w sztywno ustalonych godzinach, ale ich oscypki znacznie się różnią od tych, które można zakupić w sklepie niżej – smakowo jak i wizualnie. Im bardziej niedoskonała forma tym większa pewność co do ręcznie wyrabianych serów. Obok ich bacówki znajduje się miejsce w którym każdy może urządzić sobie posiadówkę, a nawet grilla. Do tego znajduje się tutaj huśtawka w której można podziwiać piękne widoki zwłaszcza o zachodzie słońca.
Restauracje w Korbielowie
Tak jak wspominałam Korbielów nie posiada zbyt wielu restauracji, znajdziecie tutaj pizzerię – co jest trochę smutne, i kilka karczm, które nie mają zbyt pochlebnych opinii. My pierwszego dnia zdecydowaliśmy udać się do restauracji pod Borami. Obok znajduje się zajazd Smerk z noclegami, ale my wypowiedzieć możemy się tylko o restauracji. Zamówiliśmy żurek, bigos oraz wątróbkę. Tym razem jeden żurek dla 2 osób… Lubimy dobrze zjeść (zaufajcie mi), ale jak jesteśmy w górach to mało kiedy dajemy radę zjeść cały żurek i drugie danie. Jeżeli chodzi o zupę, ciężko jest skopać żurek, albo po prostu nie mieliśmy jeszcze takiego pecha. Zawsze trafiamy na konkretny mocno mięsny i dobrze doprawiony. Tutaj żurek był smaczny, ale nie powalał na kolana. Bigos podawany był w formie przystawki z chlebem, więc porcja nie była zbyt duża, ale zdecydowanie idealna dla mnie. Szkoda tylko ze kapusta, albo była przepłukana za mocno, albo po prostu zbyt mało kwaśna i tego zdecydowanie mi zabrakło, na pewno nie można narzekać na małą ilość mięsa. Trzecie danie wątróbka z ziemniakami – porcja solidna, w smaku dobrze przyprawiona z odpowiednią ilością cebuli, która dodawała dodatkowego smaku. W skrócie? Dobre, duże i w dość przystępnej cenie dania kuchni góralskiej, spory wybór, miła obsługa – mimo, że restauracja zbliżała się ku zamknięciu nikt nie dał nam odczuć żebyśmy się pospieszyli. W środku jest sporo miejsca, a na dworze znajduje się całkiem przyjemny ogródek.
Drugiego dnia schodząc ze szlaku po drodze weszliśmy do nieszczęsnej pizzerii da Marco na uwaga – rybę i pierogi. Pstrąg smażony z frytkami i surówkami był naprawdę dobry, czuć było, że ryba jest świeża i dobrze przyprawiona, co też sugerowały liczne pozytywne opinie o tym miejscu. Ja zdecydowałam się na pierogi z kapustą i grzybami, troszkę za grube ciasto i znów zbyt mało kwaśna kapusta, ale generalnie smaczne ślicznie wyglądające w dobrej cenie pierogi.
Nasz pensjonat w Korbielowie
Zatrzymaliśmy się na 2 noce w pensjonacie: Willa pod Pilskiem u Państwa Malinowskich. Pokój w nieco starszej aranżacji i z dość mało intymną łazienką, ale plusów zdecydowanie było znacznie więcej, co wynagradzało nam wszelkie niedogodności. Przede wszystkim duży parking na ok 14 aut, na najwyższym piętrze świetnie wyposażona kuchnia. Nie brakowało tu niczego.
Dodatkowo ośrodek idealnie nadaje się na wypad z dziećmi. W części jadalni piłkarzyki oraz zabawki, a na ogrodzie trampolina i mały plac zabaw. Jeżeli natomiast planujesz wyjazd ze znajomymi to także będziecie zadowoleni. Żałowaliśmy strasznie, że nie pojechaliśmy większą ekipą. Na ogrodzie znajduje się duże palenisko, tuż obok spore miejsce pod dachem, gdzie można długo posiedzieć ze znajomymi świetnie się bawiąc.
My skorzystaliśmy z mniejszego grilla ponieważ oprócz paleniska są tu jeszcze dwa inne miejsca gdzie można rozpalić ogień, tak więc raczej nie powinno się zdarzyć, że będzie on zajęty. Trafiliśmy tam w sezonie – było sporo osób mimo to bez problemu udało nam się zjeść ciepłą kiełbasę popijając piwem. Przypominam, że jest to wieś, zatem nie liczmy na wielkie markety w pobliżu, natomiast lokalne sklepi są dobrze wyposażone i długo czynne a najbliższy znajduje się 500 metrów od pensjonatu. Poza tym panuje tam cisza, każdy ma balkon na którym może zrelaksować się i wsłuchać w ciszę. Gospodarze bardzo mili i pomocni. Polecamy i na pewno wrócimy .
Szczyt Pilsko szlaki
Naszą wędrówkę zaczynamy przy Zajeździe Smerk, o którym wspominałam nieco wyżej. Znajduje się on ok 500 metrów od pensjonatu w którym spaliśmy. Na początku poruszamy się po już znanej nam drodze. Początkowo kierujemy się asfaltem w górę, następnie należy bacznie wyglądać znaków na drzewach jak prowadzi szlak – łatwo przegapić skręt prowadzący przez wąską ścieżkę w krzakach. Przechodzimy przez kładkę nad strumieniem. Później czeka nas dość długa i monotonna wędrówka – wąskim, kamienistym szlakiem. Niestety pogoda nas nie rozpieszczała. Było duszno, parno i gorąco. Wyobraźcie sobie ten moment chwilę przed burzą w upalny dzień w lesie. Przebijające się promienie przez gałęzie nie poprawiały naszego samopoczucia. Niestety nie wiedzieliśmy, że co gorsze jeszcze przed nami. Po około 45 minutowej wędrówce, wyszliśmy w końcu z lasu, zobaczyliśmy piękne widoki w oddali. Tutaj niestety zaczęła się nasza najcięższa wędrówka. ok 25 minutowego marszu pod stromą, kamienną górkę. Byliśmy jak na patelni. Zero wiatru, palące słońce nad nami a w oddali ciemne chmury zwiastujące deszcz. Następnie znowu trafiliśmy do lasu zasłaniającego nam kolejne widoki. Powoli zaczęły się małe problemy z zalanymi przez wcześniejsze ulewy drogami, więc część szlaku pokonaliśmy poboczem, co uchroniło nas od skręcenia kostki. W końcu trafiliśmy na Halę Miziową. Tutaj postanowiliśmy zrobić sobie 30 minut przerwy przed dalszą wspinaczką.
Gdy już znaleźliśmy idealne miejsce na posiłek z pięknym widokiem na góry… złapał nas deszcz. Ten o który modliliśmy się przez całą wędrówkę. Zdążyliśmy schować się w schronisku i odczekać. Z Hali Miziowej na szczyt Pilsko jest już niedaleko. Poszliśmy głównym szlakiem, lecz zobaczycie również szlak wiodący przez las. Nim wracaliśmy jest on dość niebezpieczny, tzn. znajdziemy tu kilka miejsc gdzie łatwo się potknąć i spaść ze stromej. Droga na szczyt zajmuje nieco ponad 40 minut. Widok jest piękny, wynagrodzi wam wszelkie niezadowolenia po drodze. Na dodatek przez większość czasu byliśmy tam sami. W oddali widzieliśmy tylko dwie pary. Cisza, spokój, piękne widoki i my – wymazujący wielkomiejskie myśli. Uważam, że każdy trud związany z wejściem na szczyt, wynagrodzony jest widokiem, spokojem i ciszą.
Atrakcje w okolicy – Żywiec
20 km od Korbielowa znajduje się Żywiec, co prawda trafiliśmy tutaj w innym celu niż turystycznym, ale nie żałujemy bo miło spędziliśmy czas. Postanowiliśmy się przejść się po parku zamkowym. Jeden z ładniejszych parków w którym byliśmy. Na końcu trafiliśmy do mini ZOO, gdzie jest wiele zwierząt, co prawda nie jesteśmy miłośnikami trzymania zwierząt w klatkach, ale widać było, że mają dobre warunki. Najgorsze co nam się rzuciło w oczy to były dzieci trzaskające w klatki lub nawet krzyczące w stronę zwierząt.
Następnie udaliśmy się do centrum, niskie budynki otaczające kwadratowy rynek. Nie zachwycają architektonicznie, ale na pewno są zadbane. Polecimy wam również niedrogie miejsce w którym zjecie pyszny, tani, domowy obiad. Restauracja Krówka – tu właśnie trafiliśmy, nazwałabym to bardziej bistrem, ale na pewno smacznym. My zamówiliśmy rosół i kotlet schabowy. Z czystym sumieniem polecamy to miejsce, przypomniały mi się czasy z 10 lat temu będąc na stołówce szkolnej. Klasyczny i smaczny polski obiad. Poza tym znajdziecie tu wiele propozycji. Codziennie inna zupa i danie + stała karta. Dodatkowo miła obsługa.
Żywiec oferuje bardzo dużo atrakcji jednakże ze względów logistycznych nie mogliśmy sobie na nie pozwolić. Jeżeli wybieracie się w tamte strony to warto poświęcić minimum jeden cały dzień aby zobaczyć najważniejsze miejsca w jego okolicy. My nadrobimy to na pewno przy okazji kolejnego wyjazdu.